google-site-verification=p0pKdmAVMUKp8E8XE3m7M4cvoZkmcMa4HYv_rs4DzRY

google-site-verification=p0pKdmAVMUKp8E8XE3m7M4cvoZkmcMa4HYv_rs4DzRY

czwartek, 14 września 2017

Nie ufajmy stereotypom! RUMUNIA

     Pragnę mocno zaznaczyć i zwrócić uwagę na to, aby nie ufać stereotypom, które w większości są czystym kłamstwem. Na informację, że jadę na 5 dni do Rumunii wszyscy moi znajomi zareagowali śmiechem lub zdziwieniem. 




     Wraz z przyjaciółką od dawna pragnęłyśmy odwiedzić ten kraj i stolicę - Bukareszt. Inspiracją stała się książka pt. "Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzaty Rejmer. Serdecznie polecam tę pozycję.



  • Do Bukaresztu dostaniecie się dzięki Wizzair, który leci z Warszawy z lotniska Chopin.  Bilety w obie strony  (6.09 i 11.09) w sumie kosztowały mniej niż 300 zł. Leciałam na lotnisko Coanda w Bukareszcie. 
  • Chcąc dostać się do centrum Bukaresztu, należy wziąć autobus nr 783 i wysiąść na przystanku ostatnim, tj. Piata Unirii. 
  • Bilety autobusowe kupuje się tylko i wyłącznie w specjalnych kioskach stojących przy przystankach. Bilet na metro i autobus to dwie różne firmy i rodzaje biletów. 
  • Na przejazd w dwie strony, czyli z lotniska i z powrotem płaci się około 8 lei, czyli 8 zł.  Autobus jedzie mniej więcej 40-50 minut. My trafiłyśmy na duże korki w jedną stronę. 
  • Piata Unirii to serce miasta i stamtąd łatwo dostać sie gdziekolwiek chcecie. Metro działa sprawnie, a wielość linii pozwoli dojechać Wam dosłownie wszędzie. 
  • Bilet na 2 przejazdy kosztuje 5 lei (nie można kupić pojedynczego). Najlepiej opłaca się kupić bilet na 10 przejazdów, który kosztuje 20 lei. 
  • Metro działa rzekomo do 23:00, aczkolwiek z Piata Unirii można odjechać max. do 23:30.

Szczerze mówiąc samych w sobie zabytków nie jest może zbyt wiele, ale Bukareszt jest wspaniałym miejscem, w którym można spokojnie wyjść wieczorem na stare miasto i się zrelaksować. Ilość barów i restauracji jest tak duża, że aż ciężko się na cokolwiek zdecydować. Jeśli chcecie spróbować lokalnego piwa, to można napić się np. Silva lub Ciuc :)

  • Bukareszt, jak i Brasov ogromnie przypominają Polskę. 
  • Wiadomo, to co mamy wspólne, to komunizm, zauważalny w zasadzie w architekturze. 
  • Ludzie oraz ich mentalność i sposoby spędzania czasu wolnego ogromnie przypominają nasze. 
  • Osób żebrzących jest ani więcej, ani mniej niż w Polsce. 
  • Kolejny stereotyp... kradzież. Udało nam się! Ale nie tyle, że udało się, raczej nikt nie próbował i nie był zainteresowany :) 
  • Ceny są podobne, prawie takie same jak w Polsce. 
  • Mnóstwo supermarketów i centr handlowych, również jak i u nas.
  • Nie dajcie się oszukać taksówkarzom! Niestety nam za kurs doliczył o 5 lei więcej, niż wcześniej z nim ustaliłyśmy.
Rumunia okazała się być wspaniałym krajem. Niezwykle przyjaznym i otwartym, akceptującym inne narody. Tym razem znowu skorzystałam ze strony Couchsurfing i udało nam się znaleźć przemiłą Adelę, która wraz ze swoim chłopakiem przyjęła nas niezwykle ciepło. Nie chodzi tylko o zaoszczędzenie pieniążków, ale w zasadzie w głównej mierze o zdobycie nowych znajomości. 











A tutaj mój filmik, Rumunia moimi oczami :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kijów w 4 dni, czyli w/na Ukraine po raz drugi

Kijów zarówno jak Bukareszt okazały się być jednymi z ciekawszych miast. Głównie dlatego, że mówi się o nich nie zawsze w samych superl...